STS-400, czyli co gdyby serwisanci teleskopu Hubble’a potrzebowali pomocy

0 komentarzy
Wahadłowiec Endeavour przygotowany do misji STS-400
Wahadłowiec Endeavour przygotowany do misji STS-400
Gościnny wpis stworzony przez osobę spoza redakcji Kosmogadki

1 lutego 2003 wracający z misji naukowej STS-107 wahadłowiec Columbia rozpadł się atmosferze. Zginęła cała 7-osobowa załogowa, co było drugą tragedią na taką skalę podczas programu STS. Katastrofa ta wymusiła znaczne zmiany w harmonogramie lotów wahadłowców, zwłaszcza że w tym czasie planowano kolejną misję do kosmicznego teleskopu Hubble‘a (HST). Ekspedycja ta miała mieć numer STS-122 i być 30. lotem Columbii.

Niestety, wskutek katastrofy misję odwołano, a to dlatego, że podczas lotu do HST nie da się dotrzeć na ISS. Uniemożliwia to wykorzystanie stacji jako “bezpiecznej przystani”, gdzie załoga mogłaby zaczekać na misję ratunkową. Lot STS-122 stał się w konsekwencji zwykłą misją do ISS, która dostarczyła na orbitę moduł Columbus. 

Jednak 13 kwietnia 2005 administratorem NASA został Michael Griffin, wielki entuzjasta teleskopu Hubble’a. Dzięki jego staraniom 31 października 2006 misja do kosmicznego teleskopu została przywrócona i otrzymała numer STS-125 i miała zostać wykonana przez orbiter Atlantis. Ze względów bezpieczeństwa ustalono, że ewentualną ekspedycję ratunkową trzeba przygotować zawczasu. W momencie startu misji STS-125, na drugiej wyrzutni będzie czekał w pełni gotowy wahadłowiec Endeavour, a opcjonalna misja ratunkowa otrzyma numer STS-400.

Załogi misji 

Załogę misji STS-125 do Teleskopu Hubble’a stanowili:

  • Scott Altman, dowódca 
  • Gregory C. Johnson, pilot
  • Michael Good, specjalista misji 1/EVA
  • Megan McArthur, specjalista misji 2 (Operator RMS)
  • John Grunsfeld, specjalista misji 3/EVA/PC
  • Michael Massimino, specjalista misji 4/EVA 
  • Andrew Feustel, specjalista misji 5/EVA.

Wydzielone z niej zostały dwa zespoły do spacerów kosmicznych EVA. Grunsfeld i Feustel mieli wykonać spacery o numerach nieparzystych, a Massimino i Good pozostałe. 

Załoga misji STS-125

Natomiast załogę misji ratunkowej STS-400 stanowili wybrani członkowie poprzedniej misji Endeavoura,  STS-126 (listopad 2008):

  • Christopher Ferguson, dowódca
  • Eric Boe, pilot 
  • Stephen Bowen, specjalista misji nr 1 
  • Robert Kimbrough, specjlista misji nr 2 
Załoga STS-400

Lot STS-125

31 marca 2009 na wyrzutni LC-39A został umieszczony wahadłowiec Atlantis do misji STS-125, a 17 kwietnia 2009 Endeavour na LC-39B do potencjalnego lotu STS-400. 11 maja 2009 nastąpił start misji STS-125, który odbył się bez komplikacji. Kolejnego dnia załoga, używając wysięgnika OBSS sprawdziła osłonę termiczną promu.

Nie odkryto żadnych poważnych uszkodzeń. 13 maja orbitalny teleskop Hubble’a został przechwycony, a w dniach 14-18 maja wykonano 5 spacerów. 19 maja teleskop został uwolniony, a 24 maja, z 2-dniowym opóźnieniem z powodu złej pogody, Atlantis wrócił na Ziemię. Brak problemów oznaczał oczywiście brak konieczności lotu ratunkowego.

Plan misji ratunkowej

W przypadku uszkodzenia osłony termicznej podczas startu załoga STS-125 miała kontynuować prace związane z naprawą HST. W tym czasie umieszczony na platformie Endeavour miał zostać skontrolowany czy nie uległ uszkodzeniu podczas startu Atlantisa. 20 maja miał odbyć się dodatkowy spacer EVA-6 z udziałem Massimino i Gooda w celu inspekcji osłony oraz próby jej naprawy. Jeśli uszkodzenie okazałoby się poważne, a naprawa nie byłaby możliwa, należało wdrożyć misję ratunkową. 

Wyliczenia na temat zapasów na pokładzie dawały czas do 30 maja. Dolot do Atlantisa trwałby około 2 doby. Start misji STS-400 musiałby zostać więc wykonany w dniach 22-28 maja. By obniżyć zapotrzebowanie na gorącą wodę, w zapasach żywności znajdowały się duże ilości batonów energetycznych. Rezygnując z potraw zalewanych wrzątkiem, zredukowano zużycie tlenu i elektryczności. 

Po starcie STS-400 w ładowni STS-125 miała zostać rozłożona specjalna rampa, za którą wysięgnik misji ratunkowej miał złapać uszkodzony prom.  Miało to się zdarzyć w 3 dniu lotu misji ratunkowej i dać fizyczne połączenie między promami, dzięki czemu utrzymanie pojazdów blisko siebie byłoby łatwiejsze.

Schemat połączenia promów

Trzeciego dnia miałby odbyć się spacer EVA-1 w składzie Grunsfeld, Feustel i McArthur (w skafandrze Gooda). W czasie spaceru przeszliby oni do Endeavoura oraz przenieśli białe skafandry EMU służące do spacerów EVA dla Altmana i Johnsona na Atlantisa, po czym wrócili do nowszego pojazdu. Spacer zaplanowano na 5,5 godziny. 

W czwartym dniu odbyłyby się dwa spacery. W trakcie EVA-2 Massimino i Johnson wyszliby przez śluzę Atlanisa, a Feustel przez śluzę Endeavoura. W czasie spaceru przenieśliby Johnsona i 4 pomarańczowe skafandry ACES (umożliwiająca przeżycie w rozhermetyzowanym statku, ale nie dające ochrony przed promieniowaniem kosmicznym) na Endeavoura, a skafandry EMU Gooda i Grunsfelda z powrotem na Atlantisa. Spacer zaplanowano na 2 godziny.

Około 4 godzin i 15 minut później wykonano by kolejny spacer kosmiczny, EVA 3. Massimino, Good i Altman przeszliby do Endeavoura wraz 3 pozostałymi skafandrami ACES, a w śluzie Endevoura umieszczone zostałyby skafandry Feustela i Johnsona, które następnie zostałyby przeniesione na Atlantisa. Ten spacer miał trwać 2 godziny 30 minut. Przeniesienie 3 skafandrów EMU na Atlantisa zostałoby wykonane w celu zachowania większej przestrzeni na pokładzie maszyny ratunkowej. 

Tuż po ostatniej EVA promy zostałyby rozłączone, a to wszystko przy napełnionej tlenem śluzie, by w razie trudności Massimino mógł wyjść pomóc w separacji. 

Zdjęcie z misji STS-130 pokazujące prom Endeavour w trakcje samodzielnej inspekcji (NASA)

W piątym dniu odbyłaby się ponownie inspekcja osłony termicznej. W szóstym dniu załoganci zainstalowaliby dodatkowe leżanki na pokładzie mieszkalnym, gdzie musiałaby się zmieścić cała załoga STS-125. Natomiast na siódmy dzień zaplanowano lądowanie STS-400 z połączonymi załogami. Wykonane próby na Ziemi z ochotnikami w makiecie wahadłowca dowiodły, że podczas tego manewru na pokładzie mieszkalnym byłoby tak ciasno, że niektórzy astronauci w razie awarii nie zdołaliby sięgnąć do awaryjnego zaworu tlenu. Dlatego przeszkolono członków załogi, by nauczyli się otwierać zawory sobie nawzajem.

A co z promem Atlantis? W ciągu kilku dni musiałby zostać usunięty z orbity. Po deorbitacji miałby wejść w atmosferę tyłem do kierunku loty z otwartą ładownią skierowaną ku Ziemi, żeby sprawniej spłonąć w atmosferze. Oczywiście należało odpowiednio dobrać czas i miejsce deorbitacji, by szczątki spadły poza obszarem zamieszkałym.

Lot ratunkowy nie doszedł jednak do skutku. Do czego został wykorzystany więc Endeavour? Po odwołaniu misji STS-400, 31 maja 2009 przywieziono go na wyrzutnię LC-39A, skąd w dniach 17-31 lipca wykonał inną regularną misję, STS-127. Zauważmy, że platforma LC-39B była wykorzystana tylko jako awaryjna. Ostatni raz użyto tej wyrzutni do startu wahadłowca 10 grudnia 2006, dla misji STS-116 promu Discovery, czyli 2,5 roku wcześniej. 

LC 39A i LC 39B w roku 2022 z rakietami Falcon 9 i SLS (NASA)

Jednak jeszcze w tym samym roku, 28 października 2009, wystrzelono z LC-39B testową rakietę balistyczną Ares I-X. Była ona jedynym lotem anulowanego programu Constellation. A kolejnym lotem z tej wyrzutni był dopiero SLS i misja Artemis 1, która wystartowała 16 listopada 2022. 

Podsumowanie 

Choć podczas lotów kosmicznych pewnego ryzyka nie da się wykluczyć, lot STS-400 był raczej chwytem pod publikę, niż naprawdę rozważaną misją. Bardziej chodziło o pokazanie, że taka ekspedycja jest możliwa, niż o jej wykonanie. Wszyscy wiedzieli, że prawdopodobieństwo, by doszła ona do skutku, jest niemal zerowe, Trzeba tu jednak przyznać, że miała ona znacznie większe szanse powodzenia niż pomysł ratowania załogi Columbii.

Wynika to z kilku powodów. Po pierwsze ta misja ratunkowa została zawczasu przygotowana i prom ratunkowy był na wyrzutni już w momencie startu STS-125. Same promy były zaś przygotowane do połączenia i zbadano warunki na pokładzie przepełnionego orbitera. Obie załogi przeszły też odpowiednie treningi i w załodze STS-125 aż czterech członków miało przeszkolenie EVA, a troje pozostałych też przeszło podstawowe przygotowanie w tym zakresie. 

Opisaną powyżej misję opracował zespół żelazny pod kierownictwem Paula Dye. Co ciekawe, gdy było już wiadome, że misja ratunkowa nie dojdzie do skutku, Dye miał odczuwać zawiedzenie. Jak przyznał, było mu smutno, gdyż misja, nad którą tyle pracowali, nigdy się nie dojdzie do skutku. Zapewne jednak innego zdania była sama załoga, której życie zależałoby wtedy od powodzenia STS-400.

Czytaj podobne posty

Dyskusja (0 komentarzy)
  • Napisz komentarz jako pierwszy!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *