Lądownik księżycowy na kursie kolizyjnym z Ziemią

0 komentarzy
Zdjęcie: United Launch Alliance
Zdjęcie: United Launch Alliance

8 stycznia swoją debiutancką misję wykonała amerykańska rakieta Vulcan, jednak po starcie mniej mówi się o perfekcyjnym locie, a więcej o problemach z ładunkiem rakiety. Lądownik Peregrine, który znalazł się między owiewkami, miał podjąć pierwsze amerykańskie lądowanie na powierzchni Srebrnego Globu od czasu programu Apollo. Do tego jednak nie dojdzie, a w tym wpisie opiszemy w skrócie to, co do tej pory działo się z lądownikiem.

O 8:18 rozpoczęła się kosmiczna podróż zbudowanego przez Astrobotic lądownika. W przypadku udanego lądowania, stałby się on pierwszym urządzeniem zbudowanym przez prywatną firmę, które osiadłoby na powierzchni Księżyca. Po oddzieleniu się ładunku od rakiety pierwsze wieści były dobre, udało się bowiem nawiązać kontakt z lądownikiem.

Startująca rakieta Vulcan z lądownikiem Peregrine (United Launch Alliance)

Niestety, około 7 godzin po starcie Astrobotic umieściło w mediach społecznościowych pierwszą aktualizację, w której znalazły się słowa „an anomaly occured„, które nigdy nie oznaczają w przemyśle kosmicznym niczego dobrego. Lądownikowi bowiem nie udało się osiągnąć stabilnej orientacji względem słońca, przez co baterię sondy nie mogły ładować się za pomocą paneli słonecznych. Następny komunikat był jeszcze bardziej niepokojący, zespół nadzorujący misję podejrzewał bowiem problem z układem napędowym, co jest druzgocącą diagnozą w kontekście planowanej próby lądowania na Księżycu i niedużego zapasu paliwa.

Wieczorem 8 stycznia, po planowanej przerwie w łączności z lądownikiem, udało się prawidłowo ustawić urządzenie względem słońca i rozpocząć ładowanie baterii. Jednak to koniec pozytywnych wieści, kilkadziesiąt minut później firma poinformowała, że prawdopodobnie doszło do krytycznej utraty paliwa, przez co inżynierowie koncentrują się wyłącznie na zebraniu jak największej ilości danych z lądownika i jej instrumentów. Opublikowane zostało też pierwsze zdjęcie, na którym w tle widzimy ślady awarii na izolacji termicznej.

Pierwsze zdjęcie z lądownika (Astrobotic)

Następnego dnia silniczki manewrowe ACS lądownika wciąż utrzymywały odpowiednią orientację sondy, a Astrobotic szacowało, że paliwa wystarczy jeszcze na 40 godzin ich działania (przewidywania te wielokrotnie ulegały zmianie, a paliwo nie skończyło się do dziś). W kolejnym komunikacie firma poinformowała, że sonda ponownie zaczęła odchylać się od nominalnego położenia względem słońca, jednak zaktualizowany algorytm zażegnał ten problem. Większą uwagę przykuło jednak stwierdzenie „there is, unfortunately, no chance of a soft landing on the Moon„, co rozwiało wszelkie wątpliwości co do przyszłości tej misji.

Astrobotic podejrzewało, że awaria nastąpiła wskutek wadliwego zaworku pomiędzy zbiornikami helu i tlenu. Najprościej mówiąc po pierwszym otwarciu nie chciał się on zamknąć, co doprowadziło do nadmiernego przepływu helu do zbiornika tlenu, w którym ciśnienie wzrosło na tyle, że konstrukcja została rozerwana.

Warto jeszcze wspomnieć, ze lądownik Peregrine nie miał podjąć próby lądowania już po pierwszym przecięciu z orbitą Księżyca. Urządzenie według planu powinno wrócić w pobliże Ziemi, okrążyć ją raz jeszcze i dopiero podczas drugiej orbity spotkać się z naszym naturalnym satelitą.

Następne zdjęcie przesłane przez lądownik, w prawym górnym rogu widoczna jest Ziemia (Astrobotic)

11 stycznia firma poinformowała co dzieje się z instrumentami naukowymi, które zostały zamontowane na pokładzie lądownika. Dane były otrzymywane z wszystkich urządzeń, które wymagały komunikacji z lądownikiem, a wszystkie 10 instrumentów potrzebujących mocy dostarczanej od sondy, otrzymało ją. Natomiast 10 pozostałych ma charakter pasywny.

13 stycznia trajektoria lądownika przecięła się z orbitą Księżyca, Srebrny Glob jednak zgodnie z wcześniejszymi założeniami był w innym miejscu swojego okrążenia wokół Ziemi. Estymacje czasu, które zostało sondzie do wyczerpania paliwa, nieustanie się wydłużały, wskutek zmniejszania się ciśnienia w zbiorniku tlenu i co za tym idzie mniejszego wycieku. W „międzyczasie” nie brakowało przewidywań dotyczących przyszłej trajektorii lądownika, która zmieniała się właśnie przez wyciekające paliwo. Przez pewien czas istniała możliwość, że po ponownym okrążeniu Ziemi Peregrine zderzy się z Księżycem, lecz aktualnie wszystko wskazuje na to, że urządzenie nie zdoła minąć naszej planety, zakończy bowiem swój żywot ponownym wejściem w atmosferę w pobliżu Australii.

Lądownik Peregrine (NASA/Isaac Watson)

Oczywiście misję ciężko nazwać sukcesem dla Astrobotic, w żadnej z ostatnich prób bezzałogowego lądowania na Ksieżycu (m.in. Hakuto-R, Chandrayaan-3, Łuna 25) misja nie została spisana na straty na tak wczesnym etapie. 1,9-metrowy lądownik Peregrine posiadał wiele instrumentów naukowych wspieranych przez NASA do zbadania księżycowej egzosfery, właściwości termicznych regolitu, ilość wodoru w gruncie w okolicy lądowania czy monitorowania promieniowania. Nie mówiąc już o sześciu mikrołazikach.

Jednak to, jak długo udaje się firmie utrzymywać sondę przy życiu, budzi spory podziw. Dzięki dużej ilości zebranych danych przysłuży się to przyszłym księżycowym misjom firmy Astrobotic. Następną wykona już jednak znacznie większy lądownik Griffin, który ma zostać wyniesiony na pokładzie Falcona Heavy jeszcze w tym roku. Ładunkiem głównym będzie należący do NASA łazik VIPER, a uwaga wszystkich miłośników eksploracji kosmosu zostanie skupiona na poszukiwaniu lodu w okolicach południowego bieguna Księżycu.

Czytaj podobne posty

Dyskusja (0 komentarzy)
  • Napisz komentarz jako pierwszy!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *