Problemy w trakcie startu misji Apollo 12

0 komentarzy
Załoga Apollo 12 (NASA)
Załoga Apollo 12 (NASA)

Dzisiaj ziemianie świętują 54 rocznicę startu Apollo 12 – drugiej w historii misji załogowej, która wylądowała na Księżycu. Niewiele jednak brakowało, a wyprawa zakończyłaby się jeszcze przed dotarciem na orbitę. Pech chciał, że rakietę w trakcie lotu trafiły dwa pioruny.

Pierwsza błyskawica uderzyła w Saturna V około 36 sekund po starcie. Wywołany skok napięcia doprowadził do wyłączenia się wszystkich trzech ogniw paliwowych rakiety, co oznaczało, że Saturn V był już zasilany wyłącznie energią zgromadzoną w bateriach. Drugi piorun uderzył 16 sekund później, tym razem doprowadzając do awarii jednego z dwóch wskaźników położenia rakiety w przestrzeni (FDAI). Saturn V leciał jednak dalej, bo uderzenia piorunów nie zakłóciły działania systemu naprowadzania rakiety. 

Wskaźnik położenia rakiety (FDAI) z Apollo 15 (nassp.space)

Wnętrze modułu dowodzenia było rozświetlone alarmami, ale załoga nie mogła dojść do źródła problemu. Tymczasem w Houston kontrolerzy lotu utracili dostęp do telemetrii rakiety. Na ich ekranach pokazywały się wartości, które nie miały zupełnie sensu. Na szczęście, tego dnia w pracy był John Aaron, który pracował w kontroli lotu na stanowisku EECOM, gdzie zajmował się monitorowaniem systemów elektrycznych i środowiskowych. Gdy patrzał na swój ekran, pełen zdawałoby się losowych liczb, coś przyszło mu do głowy.

Wartości dotyczące stanu ogniw paliwowych układały się w schemat, który już gdzieś widział. Było to w trakcie jednego z testów Modułu Dowodzenia, podczas którego wystąpił spadek zasilania do układu przetwarzania sygnału. Jak później wyjawił, wartości były wręcz takie same. Wbrew logice bowiem, gdy czujniki ogniw paliwowych traciły zasilanie, to zwracane przez nie wartości nie spadały do zera, tylko zaczynały układać się w pewien charakterystyczny schemat. John Aaron rozpoznał go i dzięki temu wiedział, jak pomóc załodze Apollo 12.

John Aaron w pokoju kontroli lotów (NASA)

Natychmiast przekazał do dyrektora lotu Gerry’ego Griffina zalecenie, by załoga “spróbowała SCE na AUX”. Oznaczało to, by przełączyć układ przetwarzania sygnału, który dostarcza zasilanie do kluczowych czujników i instrumentów pomiarowych, na awaryjne zasilanie.  Griffin podał informację do Geralda Carra będącego na stanowisku CAPCOM, czyli do osoby odpowiedzialnej za komunikację z załogą statku. On poinstruował dowódcę misji Pete’a Conrada, a ten… nie wiedział, co ma zrobić. Zwyczajnie nie wiedział, gdzie ten przełącznik się znajduje.

Chociaż jego zakłopotanie w tym momencie przeszło do historii, to nie ma go jednak co winić. Jako dowódca nie musiał znać całego panelu sterowania statku. Każdy z dwójki pozostałych astronautów, by sobie z tym poradził i ostatecznie to Alan Bean miał zaszczyt przełączyć “SCE na AUX”. Po tym zabiegu telemetria wróciła natychmiastowo. Później udało się też uruchomić ogniwa paliwowe, a po pewnych komplikacjach także przywrócić działanie głównego wskaźnika położenia rakiety. Od tego momentu misja Apollo 12 mogła być z powodzeniem kontynuowana.

Czytaj podobne posty

Dyskusja (0 komentarzy)
  • Napisz komentarz jako pierwszy!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *


The reCAPTCHA verification period has expired. Please reload the page.

Formularz ochrania reCAPTCHA i Polityka Prywatności oraz Warunki Korzystania Google'a mają zastosowanie.