Electron po raz pierwszy złapany przez helikopter

0 komentarzy
Helikopter Sikorsky S-92 (Rocket Lab)
Helikopter Sikorsky S-92 (Rocket Lab)

We wtorek 3 maja nadszedł wielki dzień dla Rocket Lab, gdyż po raz pierwszy podjęto próbę przechwycenia opadającego na spadochronie pierwszego stopnia rakiety Electron za pomocą helikoptera. Choć powodów do świętowania nie brakowało, operacja ta nie udała się niestety w stu procentach, gdyż finalnie wszystko zakończyło się następnym miękkim wodowaniem.

Przedsięwzięcie to miało miejsce w ramach misji There And Back Again, dwudziestej szóstej rakiety Electron, a trzeciej w tym roku. Po raz dwudziesty piąty wykorzystano stanowisko LC-1A na Półwyspie Mahia w Nowej Zelandii. Start z tej platformy miał miejsce dokładnie o 00:49 czasu polskiego. Co ciekawe, po raz pierwszy między owiewkami Electrona znalazły się aż 34 urządzenia od różnych komercyjnych klientów. Wszystkie zostały skierowane na orbitę heliosynchroniczną o wysokości 520 km.

Nagranie ze startu (Rocket Lab)

Wśród tych 34 satelitów wystrzelonych przez Electrona znalazły się takie urządzenia jak:

  • Cztery demonstracyjne pikosatelity szkockiej firmy Alba Orbital, z czego każdy wyposażony jest w sprzęt do obrazowania nocnego przeznaczony do monitorowania zanieczyszczeń świetlnych na powierzchni Ziemi.
  • AuroraSat-1, czyli urządzenie fińskiej Aurora Propulsion Technologies, które przetestuje wiele ciekawych operacji. Zademonstruje technologie usuwania kosmicznych śmieci dla małych satelitów, zweryfikuje działanie paliwa opartego na wodzie czy też m.in. hamulców plazmowych.
  • Satelita Copia od Astrix Astronautics, nowozelandzkiej firmy, która przetestuje działanie nowej technologii rozkładanych paneli słonecznych.
  • Trzy demonstracyjne satelity firmy E-Space, które mają dostarczyć dane pomocne w kwestii skrócenia w przyszłości czasu dostarczania konstelacji na orbitę.
  • Dwie paczki pikosatelitów SpaceBEE od Swarm Technologies (łącznie 24 urządzenia) dla konstelacji IoT (Internet rzeczy). Miejsce zostało w tym przypadku zakontraktowane przez Spaceflight Inc.
  • Satelita BRO-6 firmy Unseenlabs, który jest szóstym urządzeniem konstelacji służącej do wykrywania sygnałów o częstotliwości radiowej, głównie z terenów morskich.

Misja przebiegała tak jak pozostałe rakiety Electron, lecz później swoją uwagę musieliśmy skupić zarówno na pierwszy, jak i drugi stopień. Kiedy ten górny z powodzeniem osiągnął orbitę i wypuścił trzeci stopień zwany Kickstage wraz z ładunkiem, booster mierzył się z niezwykle ciężkimi warunkami podczas wejścia w atmosferę. Aby wyhamować prędkość jeszcze bardziej, niż tylko za sprawą zwiększania się gęstości atmosfery wraz ze spadkiem wysokości, rozłożony został mały spadochron hamujący. Po zakończeniu jego działania nadszedł czas na główny spadochron, który spowolnił pojazd do prędkości, która umożliwia złapanie go przez helikopter, albo też miękkie wodowanie na powierzchni oceanu.

Moment złapania pierwszego stopnia (Rocket Lab)

Na obrazie z helikoptera pierwszy stopień ujrzeliśmy nieco ponad 15 minut po jego starcie z Półwyspu Mahia. Wydawało się, że bez problemu został on przechwycony, a w centrum kontroli misji zapanowała euforia. Niestety jednak nie możemy powiedzieć, że próba ta w stu procentach była udana. Załoga helikoptera chwilę później ze względów bezpieczeństwa postanowiła zrzucić pierwszy stopień, który następnie zaliczył miękkie wodowanie przy w pełni otwartym spadochronie. Rakieta leciała przyczepiona do śmigłowca prawdopodobnie w nie do końca spodziewany sposób powodując niedmierne przeciążenia maszyny.

Na miejsce wodowania przybył statek Seaworker, który wciągnął stopień na pokład. Jak widać na poniższych obrazkach, jest on w jednym kawałku bez poważniejszych uszkodzeń. Obiecująco prezentuje się także jego dolny segment, w którym znajduje się sam napęd pojazdu. Wizualnie ucierpiała jedynie jego powłoka, natomiast wszystkie silniki Rutherford są na swoich miejscach i nie widać na nich poważnych defektów. Niestety, o przyszłych losach przynajmniej części komponentów może zadecydować kontakt ze słoną wodą, jednak na dalsze informacje przyjdzie nam dłużej poczekać.

Teraz przed całym zespołem szczegółowa analiza minionej próby, aby w przyszłości usprawnić procedurę odzysku stopnia oraz zwiększyć prawdopodobieństwo jej powodzenia przy następnej okazji. Wcześniej, przypomnijmy, odbyły się trzy próby, jednak tylko i wyłącznie z wodowaniem po wyhamowaniu przez spadochron, co miało sprawdzić zdolność stopnia do powrotu do ziemskiej atmosfery i przy okazji ponowne wykorzystanie niektórych elementów. Wszystkie zakończyły się sukcesem i każdy z tych boosterów trafił z powrotem w ręce pracowników Rocket Lab. Warto zaznaczyć, że żaden z nich w całości nie poleciał ponownie w kosmos, jednak jak będzie teraz? Pomimo kontaktu ze słoną wodą tweet Petera Becka, założyciela Rocket Lab, mocno sugeruje, że przynajmniej dla silników to jeszcze nie koniec kosmicznej kariery.

Trzeba przyznać, że sposób w jaki Rocket Lab próbuje zmniejszyć wydatki w swoim budżecie przez odzysk tego elementu pojazdu jest niezwykle korzystną opcją dla lekkich rakiet, które nie mogą sobie pozwolić na pozostawienie zapasu paliwa potrzebnego do lądowania w stylu Falcona 9. Cieszy nas, że właśnie takie rozwiązania są wprowadzane na rynek, gdyż dzięki nim powrót rakiety z kosmosu powoli staje się codziennością, a zyskują na tym wszyscy dzięki spadającym cenom transportu na orbitę. Dlatego też mocno trzymamy kciuki m.in. za firmę Rocket Lab, która jak na razie wraz z rakietą Electron nie ma sobie równych w swoim przedziale wagowym.

Rakieta Electron na stanowisku LC-1A (Rocket Lab)

Na potrzebę odzysku, pierwszy stopień, oprócz oczywiście niezbędnych systemów takich jak spadochrony czy silniczki do kontroli jego położenia, pokryty został specjalną warstwą ochronną nadając mu nietypowy metalowy wygląd. Ponadto ulepszono parametry, ale także wielkość drugiego stopnia, aby zrekompensować utratę udźwigu spowodowaną zastosowaniem wcześniej wymienionych elementów. Rakieta Electron, która na orbitę za jednym razem jest w stanie wynieść do 300 kg, ma za sobą już 26 misji, podczas których na orbitę dostarczono 146 satelitów.

Jeszcze prawdopodobnie w tym miesiącu będziemy świadkami pierwszej misji na orbitę Księżyca tego pojazdu. Okno startowe dla misji CAPSTONE rozpocznie się nie wcześniej niż 27 maja. Ponadto do końca 2022 roku odbędzie się dziewiczy lot z kompleksu startowego na wyspie Wallops w USA. Oczywiście nie są to jedyne misje planowane w najbliższej przyszłości, która zapowiada się niezwykle pracowicie dla firmy Petera Becka.

Czytaj podobne posty

Dyskusja (0 komentarzy)
  • Napisz komentarz jako pierwszy!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *